wtorek, 24 marca 2020

Malowana klacz w Chwalimierzu

Gdy przed wielu wielu laty przyjechaliśmy do Chwalimierza aby zorganizować tam pamiętny obóz jeździecki, Sekret przyjechał tam także. To była dla niego niejako podróż w rodzinne strony, do miejsca urodzenia. Chwalimierz   to było bardzo specyficzne miejsce, zarówno wtedy w roku 1994, gdy urodziło się skarogniade źrebię po Kodericie (https://www.allbreedpedigree.com/sekret2), jak i w kilka lat później. Myślę, że Chwalimierz jest dalej niezwykły także i dziś - i trochę magiczny, i trochę absurdalny, i trochę nierealny.
Tutaj link do bloga podróżniczego z opisem oddającym część klimatu: klik
Stajnia wówczas znajdowała się w budynku głównym na wprost wjazdu z bramy. Tam były stanowiska. Druga mniejsza stajnia była w budynku po lewej stronie, tam stały klacze. Po prawej stronie, w najgorszych chyba warunkach, stały ogiery kryjące, lub być może tylko jeden. Pamiętam teraz tylko jednego, imieniem Jesienny Deszcz, z bardzo zaawansowanym kozińcem. Pozostałe konie hodowcy były w dzierżawie w najróżniejszych miejscach i warunkach w okolicy. 
Między dużą stajnią a stajnią klaczy był półkolisty zadaszony łącznik. Wygięta łukowa wysoka na 4 metry ściana była o dziwo otynkowana, co nie było takie oczywiste w Chwalimierzu. Na tej ścianie powstała dekoracja - chyba bez porozumienia z konserwatorem, któremu teoretycznie podlegało całe siedlisko. Było to malowidło przedstawiające klacz ze źrebięciem, w skali 1:1. Nie zaczynało się nad ziemią lecz jakieś pół metra nad nią. Zatem klacz górowała lekko nad tym miejscem. Styl był realistyczny, w każdym razie artysta dał z siebie wszystko. 
Przyjechał wtedy kowal i kolejno przyprowadzaliśmy konie do korekty. Stanowisko kowal ustawił sobie właśnie w tym łukowatym łączniku. Było spore zamieszanie i hałasy, ogiery rżały do kobył i ogólnie trzeba było uważać. Niestety Sekret wyróżnił się negatywnie. Był wtedy cztero- lub pięcioletnim ogierkiem i pokazywał już swój ogierzy temperament. Gdy go wyprowadziliśmy, wyrywał się, darł na całe gardło i wspinał, mimo że oczywiście klacze były już schowane. Spodziewaliśmy się tego po nim, sytuację ratowało to że był niski i drobny. Jednak inna to sprawa z takim malcem, choć najgorętszym, a na przykład z ogierem 175 cm w kłębie. Więc żartowaliśmy wszyscy i próbowali go uspokoić. Te próby nie przyniosły skutku, ponieważ ogierek nagle zobaczył malowidło. Czy zmylił go wszechobecny zapach klaczy, czy uznał że to punkt krycia a nie rozczyszczania kopyt - nie wiadomo. W każdym razie skierował uwagę i wszystkie ogierze zmysły na namalowaną na ścianie klacz. Która w dodatku miała przy boku źrebaka! Ale nic nie mogło zniechęcić ani zatrzymać dzielnego amanta. Najwyraźniej brak protestu z jej strony Sekret wziął za zachętę. Niektorzy z zebranych zaczęli wołać, że ten cholerny idiota zaraz skoczy na namalowaną klacz. Ja nie wierzyłam, żeby koń - choćby ogłupiony burzą hormonów - mógł zrobic coś takiego. Przekonałam się jednak na własne oczy...
Wspiął się prosto na obrazek,  wyposażony we wszystkie potrzebne ogierze narzędzia i autentycznie spróbował się do niej dostać przez tynk.
Nie był tego dnia rozczyszczany przez kowala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz